niedziela, 14 czerwca 2015

Dział Czwarty

Uspokajam się myślą, że niedługo przestanę pamiętać... nareszcie. Dwadzieścia lat temu, był to wyspecjalizowany w medycynie Dystrykt, teraz jest o wiele lepszy w swoim fachu. Mogę śmiało stwierdzić że nie boję się poddać się pod ich maszyny. Od przeszło dwunastu lat, nie operują ręcznie. Zapomnę o Rye'u. Jest szansa że coś pójdzie źle i zapomnę, kim jestem, kim jest Peeta, gdzie jestem. Nawet jeżeli tak się stanie, nie będę wiedziała jak wyglądał mój ból. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, bez powikłań. Są na tym świecie ludzie, którzy mnie potrzebują i właśnie to trzyma mnie przy życiu. Na usuwanie pamięci, jadę dzisiaj o dziewiętnastej, jest ósma. Każdy dzień, wygląda z kolei tak samo, mam chandrę i niepohamowaną chęć popełnienia samobójstwa. Haymitch uznał, że jest to najlepszy sposób żebym przestała czuć narastający ból. Będę musiała zrezygnować z misji pozbycia się Snowa. Chociaż... nie chcę czuć bólu, ale nie mogę się poddać bo zapomnę, a właśnie śmierć mojego dziecka jest dla mnie motywacją. Leżę, bezmyślnie na łóżku użalając się nad sobą. Ostatniego razu, gdy spotkałam mojego Chłopca z Chlebem, jego oczy były puste i smutne. Nie wiem, jakie są teraz... Czuję się okropnie, muszę się ruszyć. Pomimo, tego że jestem tylko w koszuli, postanawiam iść do recepcji i zapytać się o pokój mojego męża.
      Korytarz świeci pustkami. Dawniej, było tu o wiele więcej ludzi. Pamiętam, jak wchodziłam do schowka. Recepcjonista, siedzi i stuka coś na klawiaturze komputera. Zdaję sobie sprawę że wyglądam dziwacznie. Mężczyzna obrzuca mnie spojrzeniem, po czym zerka na monitor. Jestem wściekła, nie wiem za kogo mnie wziął, ale pewnie za jakąś wariatkę.
- Gdzie pokój ma Peeta Mellark? - pytam.
- Nie udzielam informacji, osobą poufnym - odpowiada facet.
- Ja... jestem Katniss Mellark, niedawno Everdeen! - wrzeszczę.
- A, ty - unosi brwi do góry, po czym dodaje. - Pokój 321, osiem pięter niżej
- Mogę dostać ubranie? - burczę.
- Owszem - wręcza mi ciuchy i pokazuje drzwi do łazienki, abym mogła się ubrać.
Odchodzę, drzwi są pomalowane na zielono, pisze na nich że są świeżo malowane, nie muszę czytać, bo czuję smród od farby. Jest osiem kabin prysznicowych i pięć w których znajduje się toaleta. Wchodzę do pierwszej lepszej i znajduję się pod prysznicem. Wszystko tu jest schludne. Zdejmuję koszulę i ubieram szary kombinezon i takiego samego koloru trampki. Zostawiam moje szpitalne rzeczy na parapecie i idę. Kiedy wychodzę gościa już tam nie ma, na jego miejscu siedzi dziewczynka, wygląda znajomo, ale odchodzę nie przyglądając jej się.
    Schody są kręcone, zbiegam po nich. Po chwili jestem na dole. Pierwsze co dane było mi zobaczyć, to pokój 321. Biorę głęboki oddech, po raz pierwszy od czterech tygodni zobaczę Peetę, Willow, może Johanne i Gale'a. Powietrze wibruje mi w piersi. Słyszę śmiechy z początku jestem zadowolona, ale kiedy mam wchodzić rozpoznaję głos męski i kobiecy. Nie wiem co myśleć, czyżby mój mąż mnie zdradził? Nie. To się nie dzieje na prawdę. Robię krok i niepewnie uchylam drzwi. Na kanapie siedzą moi przyjaciele. Wychodzę. Zauważam że weszłam nie do tego pokoju co było trzeba. Pomyliłam się o jeden numer, pomieszczenie z moim jest tuż obok. Wchodzę, na krześle siedzi mój Chłopiec z Chlebem. Jego oczy są takie jak wtedy, puste. Gwałtownie rozchylam drzwi, a na jego twarzy pojawia się uśmiech. Willow do mnie podbiega, Peeta czeka aż córka się mną nacieszy. Uśmiecha się do mnie, podchodzi i namiętnie całuje. Nie wiem, ile mogłabym bez niego wytrzymać. Czasem mam ochotę powiedzieć, że życie to chwile do dupy, ale staram się trzymać czegoś co takie nie jest. Śmiech utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem komuś potrzebna. Kocham ten dźwięk. Zachowujemy się miej więcej tak jakbyśmy nie widzieli się co najmniej pięć miesięcy.
- Kochanie - śmiech przerywa głos mojego męża.
- Tak, wiem... miałam nie wychodzić, nie miej mi za złe - odwracam wzrok.
- Nic z tych rzeczy, cieszę się że wróciłaś, dni bez ciebie były takie puste! Upiekłem z tysiąc ciasteczek, ale nawet to mi nie pomogło! - skarży się.
- No widzisz, tylko na mnie możesz polegać.
Stoimy w uścisku, a jego ramiona otaczają mnie ciepłem. Pamiętam jak żegnałam się z moim ukochanym u Tigris. Pamiętam te wszystkie złe chwile, próba uduszenia. Zapomniałam już się tym nie przejmuję, ale czy mój umysł zechce wymazać wspomnienia z wydarzeń, które zmieniły moje życie?
- Dziś o siódmej masz operację, pamiętaj - odsuwa się ode mnie.
- Nie idę, muszę zabić tego kłamcę - tupię nogą.
- Na pewno? - dopytuje się.
- Podjęłam decyzję... wychodzę do szpitala, bo będą się czepiać - na pożegnanie całuję go w usta i idę.
     Znów dążę do recepcjonistki, aby odwołać zabieg. Boję się, że nic z tego nie wyjdzie. Kiedy jestem na moim piętrze, wręcz się duszę. Zdyszałam się niesamowicie, kiedyś nie był by to problem, teraz czuję się tak jakbym przebiegła z trzy kilometry. Siadam na jednym ze schodów, ale prędko przypominam sobie że czas leci, a ja nie mogę sobie pozwolić na jego stratę. Kiedy podchodzę do biurka, ustawionego naprzeciwko mojej sali. Zastaję śpiącą blondynkę opartą o blat. Przypomina mi się Prim jej niebieskie oczy. Długie pofalowane włosy, moja kaczuszka. Przypatruję się jej tak z półgodziny, ale nagle się budzi jest roztrzęsiona. Zastanawia mnie jej zachowanie...zaraz potem zauważam że moje policzki są gorące od łez. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam płakać, kiedy to mnie dopadło. Oczy znów zachodzą mi łzami, ale muszę się uspokoić. Ocieram kciukami łzy.
- Przepraszam, chcę odwołać zabieg na usuwanie pamięci - mówię.
- Dobrze.
- Katniss Everdeen... to znaczy Mellark - uśmiecham się do dziewczynki, która błyskawicznie przesuwa palcami, po klawiaturze.
- Odwołane - bierze głęboki wdech i wydech.
- Jak się nazywasz i ile masz lat? - wypalam.
- Primrose Threo mam trzynaście lat, moje imię zostało nadane ze względu na pani siostrę, która się poświęciła - odpowiada.
- Zaraz, wybuchnę płaczem... pociesz mnie wtedy to będzie mi miło - uśmiecham się, a zaraz po tym czuję słony smak łez.
Dziewczynka do mnie podchodzi i przytula, a ja odwzajemniam uścisk. Pamiętam jak tuliłam Prim, przed wylosowaniem jej na Trybuta. Muszę wstać i się otrząsnąć, muszę. Jakiś surowy głos we mnie nakazuje mi być silną, ale inny mówi że mogę pozwolić sobie na chwilę słabości...
     Kiedy płacz się we mnie uspokaja odpycham trzynastolatkę, ona rozumie. Już dawno dojrzała psychicznie. Kiedy odchodzi widzę jej falujące włosy. Jest taka jak ona, potrafi zrozumieć. Przypominam sobie, że chcę się przenieść do komory 321.
- Jeszcze coś? - przesyła mi lekki uśmiech, a ja staram się odwzajemnić tym samym, ale wychodzi mi krzywy wyraz twarzy.
- Tak, chcę się przenieść do komory 321, mieszka tam mój mąż z naszą córeczką - uśmiecham się i wycieram spocone dłonie o szare spodnie. - Zależy mi na tym - dodaję.
- Oczywiście, zaraz zadzwonię po pana Mellarka, będzie musiał potwierdzić - puszcza mi oczko i dzwoni, kiedy okłada słuchawkę, mówi że Peeta zaraz przyjdzie.
Czekam w napięciu, a jeżeli powie że nie jestem wstanie logicznie myśleć i że nie powinnam się opiekować Willow? Nie. Nie powie tego. Kiedy wreszcie staje na progu, jego policzki są czerwone, jednak bez problemu łapie oddech, ćwiczył, albo po prostu chodził.
- Wzywano mnie - mówi zimnym tonem głosu.
- Owszem, czy zgadza się pan aby pańska żona zamieszkała z panem?
- Czy się zgadzam? To śmieszne - szybko oddycham, źrenice mi się powiększają, co powie, co powie?!
- Proszę udzielić konkretnej odpowiedzi! - Prim podnosi głos.
- Ściągnięto mnie tutaj, tylko po to żebym odpowiedział na tak banalne pytanie? - unosi brew. - To chyba oczywiste, że tak! - wrzeszczy i podchodzi do mnie.
- Oto pani ubrania - wyjmuje spod mebla szary kombinezon i szare trampki, oraz czarny pasek. - Jeżeli będzie p... - przerywam jej.
- Mów mi Katniss.
- Jeżeli będziesz chciała to przyjdź po inne rzeczy.
Mój mąż splątuje palce z moimi. Pamiętam chwile, gdy byłam głupią dziewczyną, która zastanawiała się czy go kocham. Teraz się z siebie śmieję, cieszę się że wybrałam jego nie Gale... moje życie nabrało kolorów i znów wyblakło. Było tak pięknie, było. Snow miał nie żyć, ale przeżył. Tylko dlaczego zaatakował po tylu latach?

4 komentarze:

  1. świetne. cudowne. Nie mogę sie doczekać nastepnego ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo, mnie zaciekawiło chociaż rzadko czytam takie fanfiki. Oby tak dalej.
    Weny i powodzenia życzę. :)

    http://opowiadania-zapomnianych.blogspot.com

    Zapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny, ale nie mam czasu na rozpisywanie. To zrobię, jak będę mieć więcej czasu :3
    Chciałam poinformować, że na http://powiew-ognia.blogspot.com/ zostałaś nominowana do LBA :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Szuper, hiper, NieOgarniam. Kiedy rozdziaaał?

    OdpowiedzUsuń

Mrs. Punk